jentów pociągały wielkie jej czarne oczy chętnie się do nich śmiejące. W przeszłym roku Gerard de Peyrelongue nie wychodził prawie ze sklepu. Przestał tam uczęszczać dopiero z chwilą, gdy postanowił się ożenić szybko i korzystnie. Zastąpił w tym roku Gerarda wytworny ksiądz des Hermoises. Przyprowadzał on Apolinie mnóstwo dam, zakupujących pamiątki z Lourdes dla znajomych.
— Panowie mówicie o Apolinie?... rzekła wracająca ze sklepu pani Majesté. Czy panowie zauważyli jak ona bardzo jest podobna do Bernadetty?... O proszę... niech panowie zechcą spojrzeć na tę fotografię.... to Bernadetta kiedy miała lat osiemnaście.
Piotr i pan de Guersaint zbliżyli się ku wiszącej na ścianie fotografii Bernadetty a pan Majesté potakiwał z najgłębszem przekonaniem!
— Tak, tak, Apolina jest wykapanym portretem Bernadetty, tylko o wiele jest ładniejsza. Bernadetta była smutna i wynędzniała.
Nadbiegł chłopiec usługujący w sali jadalnej oznajmiając, że jest wolny mały osobny stolik. Dwukrotnie pan de Guersaint chodził do sali jadalnej, by naocznie się przekonać, czy rzeczywiście nie było jeszcze miejsca; pilno mu było bardzo załatwić się ze śniadaniem i wyjść na miasto, by zapoznać się z niem bliżej, korzystając z pięknej pogody. Śpiesznie się teraz rzucił ku sali, nie słuchając słów pana Majesté, który
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/413
Ta strona została uwierzytelniona.