syna, Wilhelma, albowiem chłopiec od kilku lat wyszedł już z pod jej opieki a życie szkolne niezdolnym go czyniło do praktyk religijnych; umysł Wilhelma popłynął już zgodnie z duchem epoki; ten maleńki zaś synek, pięć lat dopiero liczący, mógł się dać urobić wedle jej życzenia; nie wypuści go ona z domu i za nauczyciela da mu tylko księdza; może więc dość będzie szczęśliwą, by go kiedyś ujrzała noszącego sutannę, może modlić się będzie mogła w czasie, gdy syn jej mszę będzie celebrował u świętego ołtarza, składając ofiarę za dusze pokutujące!...
Obraz jaśniejszy spłynął ku zadumie Piotra. Obraz pełen życia! Wśród zielonych gałęzi drzew drżących miejscami od przedzierających się promieni letniego słońca, Piotr ujrzał naraz Maryę de Guersaint, w postaci, jaką miała, gdy patrzał raz na nią przez wyłom istniejący w murze, pomiędzy ich ogrodami.
Pan de Guersaint pochodził z drobnej szlachty normandzkiej, był architektem a zarazem wynalazcą różnych systematów nowego budownictwa. Wypracował obecnie plan osady fabrycznej z kościołem i szkołą pośrodku; plan niedostatecznie obmyślany nie miał racyi zastosowanym być w praktyce, p. de Guersaint wszakże zapalił się do swego dzieła i gotów był poświęcić lekkomyślnie trzy kroć sto tysięcy franków, to jest cały swój majątek, byle plan ten wprowadzić
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.