cych z silnej wiary. Uprzytomniał sobie pokój chorego gdzieś daleko, bardzo daleko od groty, gdy od dawna wyczekiwana z upragnieniem przesyłka z Lourdes wreszcie nadeszła; obecni otwierają w pokoju chorego skrzynkę ze wzruszeniem a na widok butelki pełnej wody ze źródła, chory pada na kolana, modli się zapatrzony w ten święty kordyał, zdrowie przywrócić mu mający i z uniesieniem wierzącego wychyliwszy czystą tę kryniczną wodę, doznaje ulgi lub zupełnego uzdrowienia. Tak, wszechwładna iluzya zdolną jest dokonywać cudów!
— Nim pójdziemy do biura dla wyprawienia przesyłki, zaproponował Gerard, może państwo zechcecie wejść do składu, w którym przechowają się gromnice?... To bliziutko ztąd, o dwa kroki.
Nie czekając na odpowiedź, Gerard prowadził znów całe towarzystwo na drugą stronę placu świętego Różańca, pragnął bowiem jak najdłużej pozostać przy Rajmundzie.
Prawdę powiedziawszy, skład z gromnicami mniej jeszcze był ciekawy od zwiedzonego przed chwilą magazynu i warsztatów. Pod jedną z arkad prawego skrzydła balustrady, ciągnęła się obszerna piwnica, podzielona deskami na liczne przegrody. W tych przegrodach, piętrzyła się niezmierna ilość świec woskowych ułożonych podług wielkości. Były to gromnice składane przez wiernych dla oświetlenia groty, a zbywające;
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/440
Ta strona została uwierzytelniona.