gnąc wymieść i w otchłań rzucić trujące naleciałości zabobonów i rozpusty. Zamilkł wreszcie i przyczesawszy włosy panu de Guersaint, rzekł z uprzejmością:
— Pan dobrodziej już gotów!
Teraz dopiero pan de Guersaint zaczął z nim mówić o najmie powozu. Fryzyer zrazu się wzdragał, mówiąc, że to nie od niego zależy, lecz od jego brata, po dłuższej dopiero chwili zgodził się osobiście rzecz tę załatwić. Najem powozu, zaprzężonego w parę koni, wynosił na cały dzień piędziesiąt franków. Lecz uszczęśliwiony, że się nagadał i że słuchano go z baczną uwagą, zgodził się wyjątkowo dostarczyć powóz za czterdzieści franków. W wycieczce do Gavarnie miało wziąść udział osób cztery, wypadało więc po dziesięć franków na każdego. Umówiono się, że wyjadą w nocy, około godziny trzeciej, tak by wrócić wieczorem i to niezbyt późno.
— Powóz stanie przed drzwiami hotelu o godzinie oznaczonej, powtórzył z wielką godnością Cazaban. Pan dobrodziej spuścić się może na moją akuratność.
Nadstawił ucho. Hałas poruszanych noży i widelców nie ustawał w sąsiednim pokoju. Jeszcze tam jedzono, głód pielgrzymów jeszcze nie został nasycony; musiano tak jeść w dalszym ciągu jak Lourdes długie i szerokie... Jakiś głos
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/467
Ta strona została uwierzytelniona.