Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

patent nauczycielki, przewidując, że zczasem będzie on dla niej ratunkiem, pozwalającym zapracować na chleb ich codzienny.
Szare pasmo wspomnień Piotra rozjaśniło się raptownie. Było to w czasie urlopu, jaki uzyskał skutkiem złego stanu zdrowia. Miał lat dwadzieścia cztery. Nauki w seminaryum szły mu opornie, z powodu częstego niedomagania; pozyskał dopiero cztery niższe święcenia. Teraz wszakże zbliżało się ostatnie święcenie, mające jako następstwo — rozdział wieczysty z resztą świata.
W czasie tego urlopu, przebywał chętnie w ogrodzie sąsiadów, w tym małym ogrodzie rodziny de Guersaint, gdzie dzieckiem będąc, bawić się lubił z wesołą wówczas Maryą. Stan rzeczy się zmienił. Przywieziono dziś Maryę na fotelu i ustawiono wzdłuż muru pod wielkiemi drzewami. Byli sami wśród ciszy pogodnego dnia jesiennego. Marya była w żałobie po matce i w czarnej swej sukni spoczywała nieruchomie; on również czarno był ubrany, już w sutannie; siedział na żelaznem krzesełku tuż przy chorej. Od pięciu lat trwało już jej cierpienie. Miała teraz lat osiemnaście, była blada i chuda, lecz pomimo to urocza, otoczona aureolą złotych swych włosów. Wiedział, iż jest zagrożoną nieuleczalnem kalectwem, nazawsze powstrzymana w naturalnym rozwoju swego organizmu. Lekarze opuścili ją oddawna, nie znajdując środków na zapobieżenie jej cier-