czoną, módz uszczęśliwić wszystkich a tego nie czynić — wywoływało bunt w sercu Piotra. Przenajświętsza Panna wydała mu się okrutną, źle spełniającą swą powinność; była snać nieubłaganą i obojętną jak natura, dająca na ślepo jednym śmierć, a drugim życie, wedle prawideł człowiekowi nieznanych.
Piotr marzył w grocie już przeszło dwie godziny. Deszcz teraz ustał. Ocknął się ze swego rozmarzenia, poczuwszy, iż nogi jego opływa woda. Spojrzał i z zadziwieniem zobaczył, iż źródło wezbrało i wydostawało się na zewnątrz żelaznych płyt zamkniętych na kłódkę. Cała grota była zalana; woda spływała po za kratę, pod ławy ustawiane dla pątników i szerokim stawem dochodziła do parapetu nad Gawą. Ten przybór wody spowodowała dzisiejsza burza. Otrzeźwiony rzeczywistością, Piotr pomyślał sobie, iż cudowne źródło groty, pomimo swej cudowności, ulega tymże samym warunkom, co wszystkie inne źródła. Łączyć się ono musi z innemi, naturalnemi zbiornikami wody, do których ściekają deszcze.
Opuścił grotę, nie chcąc narażać nóg na przemoknięcie.