zawsze marzył o wznoszeniu kościołów, o poświęceniu się wielkiej jakiej sprawie.
Od tej chwili, proboszcz Peyramale jedną tylko żył myślą: spełnić rozkazy wydane przez N. Pannę Bernadecie, która jemu przekazała je następnie.
Zaczął się więc krzątać około urządzenia tymczasowego groty, zamknął ją żelazną kratą, skanalizował źródło, oczyścił przystęp, krusząc ściany skał sąsiednich. Matka Boska wyraziła wolę swą wyraźnie, by kaplica została zbudowana; on zamiast kaplicy, pragnął wznieść kościół wspaniały, bazylikę, godną swej boskiej patronki. Widział jej gmach w rozmiarach kolosalnych; przedstawiane sobie plany architektoniczne, uznawał za zbyt szczupłe i mizerne na przybytek Królowej Niebios, ufny zaś był w ofiarność chrześciańskiego świata, iż będzie miał z czego hojnie na budowę szafować. Datki pieniężne rzeczywiście płynęły, nadsyłano je z najodleglejszych dyecezyj; złoto padało deszczem coraz obfitszym, deszczem złotym, który padać miał bez przerwy.
Były to dla niego lata szczęśliwe; przebywał wciąż na miejscu rozpoczętych robót, zachęcał robotników przy pracy, rozweselał ich swoim dobrym humorem, sam gotów chwycić za młot lub kielnię, byle praca szła żwawo, byle marzenie jego zdążało śpiesznie do urzeczywistnienia. Lecz szybko nastały dla niego dnie próby i udręczenia. Zachorował i blizkim był zgonu; nie
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/564
Ta strona została uwierzytelniona.