połowę wszakże tylko mógł zapłacić; rada miejska, głucha na jego prośby, obstawała przy swojem, mówiąc, że wypłaci obiecane sto tysięcy, gdy kościół będzie pod dachem. Postępowanie takie i upór były wprost przeciwne interesom miasta. Przedsiębiorca zaś, posłuszny podszeptom ojca Sempé, był nieubłagany w swych żądaniach. Ojciec Sempé odniósł zwycięztwo, roboty przy kościele parafialnym zostały zawieszone...
Śmierć jedyną była teraz ucieczką. Wyniosłej postawy proboszcz Peyramale, o twarzy lwa przypominającej, padł rażony w serce tym ciosem i powalił się jak dąb rozłożysty strzaskany burzą. Raz ległszy na łoże, już z niego nie powstał.
Opowiadano sobie cichaczem, że ojciec Sempé chciał koniecznie dostać się do pokoju, gdzie konała jego ofiara; chciał on pod pozorem interesów kościoła, ujrzeć na własne oczy, ażali naprawdę śmierć proboszcza jest już bliską, oddalono go jednak czemprędzej, wyrzucono wprost za drzwi, uważając jego obecność na probostwie, za nową bezczelność. A gdy nadmiarem goryczy zwyciężony proboszcz Peyramale umarł, ojciec Sempé przybył na jego pogrzeb, pewien, iż dla uniknięcia skandalu, nikt go nie usunie. Mówiono, iż miał minę uradowaną i tryumfującą; wprost gorszył ludzi nieukrywaną swą radością. Nareszcie był oswobodzony, pozbył się jedynego człowieka, zawadzającego mu i mogącego mu
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/570
Ta strona została uwierzytelniona.