wciąż przeszkadzać. Teraz nie obawiał się nikogo i niczego; z nikim nie potrzebował się dzielić i przed nikim nie miał rachunków do zdawania; ci, którzy stworzyli i dali początek grocie, zostali wywłaszczonymi na zawsze; Bernadetta była w klasztorze, a proboszcz Peyramale jeszcze w głębszem ukryciu, bo w grobie. Grota była teraz wyłączną własnością ojca Sempé, radował się więc, iż pieniądze z jałmużn jemu się tylko dostawać będą do ręki, będzie mógł niemi rozporządzać według własnego uznania, a mógł już teraz liczyć na stały roczny dochód ośmiuset tysięcy franków. Olbrzymie prace, rozpoczęte w sąsiedztwie bazyliki, będzie mógł teraz kończyć spokojnie, dopomoże przytem nowo powstającemu miastu do jaknajświetniejszego rozrostu, by ostatecznie pognębić stare Lourdes, które ukryte za skałą zamkową, stało na uboczu, jak nędzna, drobna parafia niemogąca nic mieć wspólnego ze zbytkiem i przepychem nowo budującego się miasta. Tak, ojciec Sempé wszechwładnym był teraz panem, posiadł całość skarbu i panowania. Wszakże nowy parafialny kościół proboszcza, był już w połowie zbudowany, dosięgał prawie sklepień; jakkolwiek roboty przy nim ostały i zdawał się drzemać wśród palisady z desek, która go otaczała, był wszakże jakby groźbą; wszak miasto mogło przedsięwziąć ukończenie jego budowy. Należało więc zniweczyć tę możliwość i uczynić z tych murów ruinę, niemogącą odżyć
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/571
Ta strona została uwierzytelniona.