Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/574

Ta strona została uwierzytelniona.

ki na noże, z walki, w której padły trupem kamienie, waląc się na trupa pierwej zabitego człowieka; a wszystko to się stało spokojnie w dyskretnym cieniu zakrystyi. Stare Lourdes ciężko pokutowało teraz za brak okazanej energii w podtrzymaniu walki, rozpoczętej przez swego proboszcza, zmarłego jako ofiara namiętnej miłości dla swojej parafii; od tej chwili bowiem nowe miasto wzrastało i bogaciło się kosztem starego. Pieniądze płynęły do Lourdes, lecz gromadziły się wyłącznie w rękach ojców strzegących groty; byli oni dostarczycielami funduszów dla budujących się hoteli i zakładanych sklepów; sprzedawali wodę ze źródła, chociaż zobowiązali się wyraźnie w umowie, zawartej z miastem przy kupnie groty i sąsiadujących z nią gruntów, iż handlem trudnić się nie będą. Cała okolica uległa zepsuciu pod wpływem bogactwa, spływającego wciąż na grotę; wszyscy zapałali żądzą zysku i używania; przebiegłość i oszustwo kwitnąć poczęły z dniem każdym obficiej, zamieniając w Sodomę i Gomorę to Betleem Bernadetty. Ojciec Sempé, wznosząc przybytki na chwałę boską, podniecając pobożność tłumów, objawiającą się zarazem w coraz większej ofiarności, zatracił dusz niemało, brnęły one bowiem wśród wielkiej ohydy. Olbrzymie gmachy wyrastały z ziemi; pięć czy sześć milionów wydano w ciągu lat paru, poświęcając je na forsowny rozrost miasta, budowanego z woli ojców, pra-