wiozła z sobą chora, uleczona cudem, po pierwszem zanurzeniu w źródle.
Siostra Hyacynta szukała po całym domu doktora Ferrand, nareszcie spotkała księdza Judaine, który jej powiedział, że doktór został w tej chwili właśnie zawezwany do sali małżeństw. Czwarty już raz wzywano go tam do brata Izydora, cierpiącego prawdziwe katusze. Doktór, nie znajdując środka na jego męczarnię, dawał mu wielkiemi dozami opium, brat Izydor błagał go, by dano mu coś uspakajającego, aby mógł iść z innymi do groty, gdzie nie był od wczoraj. Bóle wszakże wciąż się tylko wzmagały i wpadał w omdlenie.
Gdy weszła tutaj siostra Hyacynta, zastała doktora, siedzącego przy wezgłowiu łóżka młodego misyonarza.
— Panie Ferrand, chodź pan do sali św. Honoraty, gdzie mamy konającą.
Uśmiechnął się do niej przyjaźnie, widok siostry Hyacynty działał na niego dziwnie pokrzepiająco.
— Zaraz idę. Lecz pozwól, siostro, bym jeszcze chwileczkę tutaj pozostał, chciałbym ocucić tego nieszczęśliwego.
Czekając, chciała być zarazem pomocną. Słońce zaglądało i tutaj przez trzy otwarte okna parterowe, wychodzące na wiązki ogródek. W wielkiej tej sali prócz brata Izydora, był tylko pan Sabathier; nie poszedł do groty, chcąc
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/591
Ta strona została uwierzytelniona.