zdradzał się tak o chwila z posiadanem wyższem wykształceniem a jakkolwiek, skutkiem choroby, życie miał zmarnowane, pragnął wzruszyć niebo dziecięcą swą ufnością w jego władzę. Mówił już tylko o sobie, powstrzymawszy się w poprzednim zwrocie rozmowy, utrzymywał z energią, że pomimo siedmiu nadaremnych podróży do Lourdes, wiary nie stracił:
— Przecież mam jeszcze przed sobą całe dzisiejsze popołudnie, ponieważ jutro dopiero ztąd wyjeżdżamy. Woda w łazience jest bardzo zimna, lecz poproszę, by mnie jeszcze raz zanurzono; od rana modlę się i błagam o uzyskanie przebaczenia za wczorajsze moje zwątpienie... Siostro, wszak prawda, że N. Pannie chwila jedna wystarcza, by uleczyć najbardziej nawet chore swe dziecko?... Niechajże się stanie według Jej woli i niechaj Jej imię będzie pochwalone!
Znów mówił „Ojcze nasz“ i „Zdrowaś“ przesuwając paciorki trzymanej w rękach koronki; powieki przymknął a obrzękła twarz jego przybrała wyraz zdziecinienia, które coraz jawniej opanowywało tego człowieka odciętego od reszty swego dotychczasowego świata.
Doktór Ferrand przywołał do siebie Martę, zrozpaczoną siostrę brata Izydora. Stała ona w pobliżu łóżka, z opuszczonemi rękoma, zapatrzona w ukochanego a tak bardzo cierpiącego brata; znosiła swój smutek bez jednej łzy, z poddaniem się, właściwem prostym i ograniczonym naturom. Jak
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/593
Ta strona została uwierzytelniona.