je przedstawić w Paryżu jednemu ze swoich dawnych profesorów w szkole medycznej, który zajmował się specyalnie chorobami skóry, pochodzącemi z pobudek nerwowych a spowodowanych złem, niedostatecznem odżywianiem organizmu.
— Czy nie czułaś żadnego podrażnienia, swędzenia? — zapytał się Elizy.
— Nie, nie, panie doktorze. Myję się tylko wodą przy źródle i odmawiam różaniec, modląc się z całego serca.
La Grivotte pozazdrościła Elizie, iż doktór tylko na nią zwrócił uwagę a nabrawszy pewnej zarozumiałości skutkiem zajęcia, jakie obudzała od wczoraj pomiędzy pątnikami, zawołała głośno, zwracając się do doktora:
— Ja, panie doktorze, jestem uleczona, zupełnie, całkowicie uleczona!
Uśmiechnął się i po przyjacielsku usuwając ją na bok, nie chciał bliżej badać jej stanu, mówiąc.
— Tak, wiem moja kochana, jesteś uleczoną i zupełnie nie potrzebujesz już doktora.
Lecz w tejże samej chwili siostra Hyacynta zawezwała go, albowiem, rzuciwszy pośpiesznie swoje szycie, pobiegła na ratunek pani Vêtu, która wiła się na łóżku, trapiona mdłościami. Pomimo pośpiechu, siostra Hyacynta nie zdążyła podać jej miednicy: chora zwomitowała odchodami czarnemi jak sadza; w cuchnącej tej masie
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/605
Ta strona została uwierzytelniona.