niedolą tej, która zgasła, ona co tak pewną teraz była pozyskania łaski dla siebie. Rozpłakała się i rzekła:
— Ach biedna kobieta, zmarła tak daleko od domu, w takiem osamotnieniu i przed godziną swego odrodzenia!...
Pomimo zawodowej obojętności, doktór Ferrand również silnie był wzruszony; zbliżył się do łóżka zmarłej w celu stwierdzenia śmierci; na znak przez niego dany, siostra Hyacynta podciągnęła prześcieradło i zakryła nim twarz zmarłej; nie można bowiem było myśleć o wyniesieniu ciała w porze obecnej. Chorzy wracali właśnie teraz z groty i spokojna, słoneczna sala, napełniła się raptownie całym legionem nędznych i cierpiących; rozlegały się kaszle uparte i męczące, wlekące się kroki nóg ociężałych i obolałych; dokoła rozchodził się ckliwy zaduch; uprzytomniony tu był obraz wszystkich plag niedołęztwa ludzkiego.