— Święta Dziewico nad dziewicami, nie odwracaj oblicza od dzieci swoich!
— Święta Dziewico nad dziewicami, dmuchnij na rany nasze, a rany te zaschną pod tchnieniem Twojem!
— Święta Dziewico nad dziewicami, dmuchnij na rany nasze, a rany te zaschną pod tchnieniem Twojem!
Pomiędzy szeregami ławek pozostawiono środkiem przejście, które napełniało się skutkiem niezwykłej ilości chorych. Na końcu pierwszej ławki przy przejściu, zdołała się umieścić rodzina Vigneron. Wszyscy byli razem przy sobie: mały Gustawek siedział osunięty, trzymając swoje szczudła pomiędzy nogami, matka jego siedząca obok, modliła się przykładnie z właściwością dobrze wychowanej burżuazki; pani Chaise, bogata ciotka Gustawa, modliła się, chociaż dokuczał jej zaduch, zbyt czuła się ściśniętą natłokiem ludzi; pan Vigneron milczał i od jakiegoś czasu nie spuszczał z oka pani Chaise, wreszcie przemówił do niej:
— Co ci jest, kochana siostro? Czy nie robi ci się słabo?
Ona, ledwie oddychając, odpowiedziała:
— Niewiem, co mi jest... lecz tracę przytomność... i nie mogę złapać powietrza.
Pan Vigneron pomyślał sobie, iż rzeczywiste panujący w czasie pielgrzymki nastrój gorączkowy, ścisk, popychanie i bezustanny pośpiech, nie-
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/633
Ta strona została uwierzytelniona.