Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/649

Ta strona została uwierzytelniona.

wi i zdrowi! Spraw, byśmy żyć mogli na ziemi wiekuiście! Panie, pozostaw nam życie! Zycie na zawsze!...
Szalony ten okrzyk, pałający namiętną żądzą życia, wyrwał się z wściekłością przez usta ojca Massias, naturalny znajdując oddźwięk w piersiach wołającego za nim tłumu, a wzmożony nawałnicą łez, potęgujących jeszcze pragnienie, rozbijał się po nad ciżbą głów rozmodlonych, wraz z tą wrzawą unosząc resztę przytomności.
— Panie, Synu Dawida, daj uzdrowienie naszym chorym!
— Panie, Synu Dawida, daj uzdrowienie naszym chorym!
Berthaud już po razy kilka rzucał się pomiędzy straż, przez siebie rozstawioną, sznury bowiem chwiały się, grożąc zerwaniem, pod naciskiem bezwiednie prącego się naprzód tłumu. Baron Suire, pozostający wewnątrz groty, gdzie przepływały procesyonalnie potoki pielgrzymów, gestykulował i rozpaczliwie przyzywał pomocy, albowiem nie był w stanie utrzymać w porządku tego ludzkiego stada, żądnego ukojenia. Napróżno Gerard, pożegnawszy Rajmundę, stanął przy wrotach groty i chciał wpuszczać pielgrzymów tylko po dziesiątce, stosownie do przepisów. Ciżba nie zważała na żadne przepisy, odtrącono go na bok, uniesiono swym prądem. Rozgorączkowani, rozegzaltowani, rwącym potokiem wnikali pielgrzymi wewnątrz groty, rzucali kwia-