— Bóg nas nawiedził, drodzy moi bracia i drogie siosty... „Magnificat anima mea Dominem“.
I tysiące głosów złączyło się, by odśpiewać hymn dziękczynnego uwielbienia. Procesya została chwilowo powstrzymana, a ksiądz Judaine z monstrancyą w dłoniach schronił się tymczasowo do groty. Czekał tam, by następnie udzielić błogosławieństwa. Baldachim pozostał przed kratą, otoczony księżmi w komżach i w ornatach, jaśniejących białością śniegu i blaskiem złota, podczas gdy zachodzące słońce rzucało na nie blaski, pełne promiennej chwały.
Marya klęknęła teraz i płakała z nadmiaru wzruszeń. Podczas śpiewanego hymnu z całej jej istoty ulatywał akt płomiennej wiary i miłości. Chciano ją teraz widzieć chodzącą, wzywano ją ku temu, uniesiono z wózka i prowadzono w kierunku biura, sprawdzającego uzdrowienia. Tłum żądnym być się zdawał, by cud co najśpieszniej został opisany, stwierdzony i równie niezachwiany jak prawdziwość świecących blasków, zachodzącego w tej chwili słońca. Wózek został zapomniany przed grotą. Piotr poszedł za Maryą, podczas, gdy ona chwiejnym lecz coraz pewniejszym krokiem postępowała naprzód, urocza w swem wahaniu się; podobną była do dziecka, zachwyconego pierwszemi próbami chodzenia; od lat siedmiu nigdy ją nogi słuchać nie chciały, bezwładnemi będąc zupełnie. Piotr patrzał na nią, upojony rozczuleniem, wzruszony
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/676
Ta strona została uwierzytelniona.