się modlić wrócił na nowo... Modliłam się szczerze i gorąco, z całej duszy! Oddałam się w opiekę N. Pannie jak dziecko maleńkie. „Święta Dziewico, któraś raczyła Lourdes nawiedzić swoją obecnością, zrób ze mną co zechcesz!“... Niepokój dokuczający mi w nogach nietylko nie ustawał, lecz rozszedł się po całem mojem ciele, zdawało mi się, że krew się we mnie burzy i że słyszę głos: „Wstań! wstań!“. Poczułam spłynięcie cudu, gdyż ciało moje wstrząsnęło się gwałtownie i wszystkie kości we mnie zatrzeszczały, jakby grom w nie uderzył.
Piotr pobladł silnie, słuchając opowiadania Maryi. Wszakże Beauclair powiedział mu, że uzdrowienie spłynie na chorą nagle, gwałtownie jak pocisk gromu i że zajdzie to w chwili wielkiego podniecenia wyobraźni, gdy doznane wrażenie zbudzić zdoła uśpioną w niej wolę.
— Najświętsza Panna zwolniła najpierw więzy krępujące moje nogi — mówiła dalej Marya. — Zupełnie wyraźnie czułam, jak żelazne pęta oplątujące mi nogi, pękły naraz i osunęły się jak łańcuch wzdłuż mego ciała. Następnie ciężar, który zawsze mi dokuczał w lewym boku ciała, posunął się aż do gardła; myślałam że skonam, tak gwałtownie parł mnie i dusił. Lecz z piersi posunął się do gardła a z gardła do ust, wtedy splunęłam go z całem możliwem natężeniem... i zostałam oswobodzoną, choroba uleciała ze mnie!
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/682
Ta strona została uwierzytelniona.