Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/683

Ta strona została uwierzytelniona.

Kończąc opowiadanie, Marya ruchem ramion naśladowała ciężki lot nocnego ptaka, bijącego skrzydłami. Gdy zamilkła, uśmiechnęła się do Piotra, patrzącego na nią z niewymownem wzruszeniem. Wszystko co wyrzekła, słyszał poprzednio od doktora Beauclair, który nieomal temi samemi słowy kreślił mu obraz okoliczności, mających zajść przy spełnieniu się cudu. Przepowiednia doktora sprawdziła się, wykazując tem samem naturalność podstaw, usuwających wszelką nadprzyrodzoność.
Raboin słuchał opowiadania Maryi z wielkiem zajęciem, malującem się na jego twarzy ograniczonego poczciwca, którego często nawiedza myśl o piekle. Oczy mu się zaokrągliły i z siłą zawołał:
— Dyabła wypluła z siebie! Tak, dyabła wypluła!
Więcej mający pomiarkowania doktór Bonamy kazał mu milczeć a zwróciwszy się do lekarzy, rzekł:
— Wiecie panowie o tem, że unikamy zawsze tutaj zawyrokowania, iż cośkolwiek cudem się stało. Ciekawy wszakże jestem, czy znajdzie się człowiek, któryby dany wypadek zdołał wyjaśnić i przypisać zwykłym drogom naturalnem?... Od siedmiu lat, panna de Guersaint nie mogła powstać o własnych siłach a paraliż, którym była dotkniętą, pochodził z nadwerężenia mlecza pa-