Doktór Bonamy ponownie pochylił się nad ramieniem ojca Dargelès, spisującego pilnie rzecz całą w formie protokółu sądowego. Zamienili z sobą kilka zdań szeptem. Naradziwszy się, doktór Bonamy przemówił, zwracając się do Piotra:
— Przypuszczam, iż nie zechcesz nam odmówić, szanowny księże, swojego podpisu, potwierdzającego opis zaszłego uzdrowienia? Ojciec Dargelès właśnie ukończył artykuł, swój przeznaczony do „Journal de la Grotte“.
Piotr zadrżał. On miał podpisywać to kłamliwe i pełne fałszu zeznanie! Bunt w nim zawrzał gwałtowny i chciał wypowiedzieć całą prawdę. Lecz poczuł ciężar sutanny na plecach; nie chciał też psuć radości Maryi, której teraźniejsza szczęśliwość przepełniała i jego serce. Tak niezmiernie był szczęśliwym, widząc ją uzdrowioną.
Od chwili jak przestano ją rozpytywać, podeszła ku niemu i wsparłszy się o jego ramię, uśmiechała się do niego z oczami pełnemi błogiego rozradowania.
— Piotrze — szepnęła cichutko — podziękuj N. Pannie. Patrz jaka ona dobra i miłosierna jest dla mnie! Czy widzisz, jak jestem zdrową, piękną i młodą! Ach, jakże się ucieszy ojciec, mój dobry, kochany ojciec!...
Nie wahając się dłużej. Piotr podpisał zeznanie, zredagowane przez ojca Dargelès. Wszystko w nim kruszyło się i ustępowało wielkiemu
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/686
Ta strona została uwierzytelniona.