szczęściu, jakiego dostąpiła Marya i wydało mu się świętokradztwem, niweczyć wiarę tej młodej dziewczyny, tak silnie wierzącej, iż ta wiara właśnie uzdrowi ją.
Gdy wyszli z biura, rozpoczęły się znów owacye; tłum, oczekujący ukazania się Maryi, klaskał w dłonie, na znak wielkiej swej radości. Cud, jakiego dostąpiła, przybierał znaczenie oficyalnego cudu. Dobrego serca ludzie, lękając się, by zbytecznego nie doznała utrudzenia, przyciągnęli tutaj wózek, pozostawiony przez nią przed grotą. Zobaczywszy ten wózek, doznała niewymownego wzruszenia. Ach ten wózek! Żyła w nim lat tyle, spoczywała w nim, bezwładna, jakby w trumnie, którą przenoszono wraz z nią z miejsca na miejsce, zdawało się jej niejednokrotnie, iż jest on grobem jej za życia; ileż łez i rozpaczy, ileż dni strasznych spędziła, przykuta do jego desek! Błysnęła jej teraz myśl, iż skoro był on świadkiem tylu dni nieszczęsnych, niechajże weźmie udział w teraźniejszym tryumfie. Idąc za popędem ogarniającego ją natchnienia, pełna świętego szału, chwyciła za dyszel.
W tejże właśnie chwili przeciągała tędy procesya, powracająca z groty, gdzie ksiądz Judaine udzielił błogosławieństwa pobożnym pątnikom. Ciągnąc wózek, Marya stanęła tuż za baldachimem. W pantoflach, z głową zaledwie przysłoniętą lekką koronką, szła wyprostowana, wzru-
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/687
Ta strona została uwierzytelniona.