— Patrz pan na tę wspaniałość!... na tę piękność! — przemówił Berthaud, zwracając się do Piotra.
Radował się on przedewszystkiem wielką ilością pielgrzymujących. Uważał Lourdes za ognisko propagandy przeciwko istniejącemu rządowi. Zapalony zwolennik monarchii, cieszył się niewymownie, ilekroć nadarzała się sposobność manifestowania, w sposób rządowi niemiły. Marzeniem jego było: wytworzyć demokracyę katolicką za pomocą zawładnięcia umysłami miejskiej klasy roboczej, którą pragnął widzieć w Lourdes, jako pielgrzymującą w coraz większej ilości.
— Tak, rok obecny wcale nieźle się przedstawia, mówił dalej Berthaud. W przeszłym roku było około dwukroć stu tysięcy pielgrzymów a w roku bieżącym, mam nadzieję, iż cyfra będzie nieco wyższa.
Pomimo, iż był zapamiętałym sekciarzem, Berthaud nawet w najpoważniejszych chwilach miewał wybuchy dobrego humoru, charakteryzującego zwykle jego usposobienie. Z rozweseloną naraz twarzą, zawołał prawie ze śmiechem:
— Tam na dole gdy nas pchano, rozgniatano i tłoczono, byłem rad... Mówiłem sobie: Dobrze idzie nasza sprawa, dobrze idzie!
Lecz Piotr nie słuchał słów jego uniesiony był bowiem imponującą wspaniałością widoku. W miarę jak dochodził do szczytu wzgórza, uko-
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/698
Ta strona została uwierzytelniona.