Rajmunda, chwyciwszy rękę Maryi ściskała ją serdecznie mówiąc:
— Ja pragnę panią uważać za moją przyjaciółkę! Tak bardzo cię żałowałam, Maryo, widząc cię chorą, a tak niezmiernie cieszę się z twojego uzdrowienia! Napatrzyć się na ciebie nie mogę, widząc że chodzisz, żeś taka piękna i silna!.. Pozwól się ucałować jeszcze, to mi szczęście przyniesie!
Promieniejąca z zadowolenia, Marya nie wiedziała jak dziękować za okazywaną sobie życzliwość:
— Dziękuję, dziękuję z całego serca... Ach jakże jestem szczęśliwa, bardzo szczęśliwa!...
— Pozostaniemy teraz razem — rzekła pani de Jonquière — słyszysz, Rajmundo? Pójdziemy z Maryą do kościoła i klękniemy przy niej. Po skończonej modlitwie odprowadzimy ją do miasta.
Panie przyłączyły się do orszaku i znalazły się w pobliżu baldachimu, za którym postępował Piotr pod rękę z ojcem Massias. Szli tak wszyscy razem, środkiem nawy kościelnej, a po bokach stojące ławki, już były napełnione przez delegacje pątników. Chorągwie ustawiono po obu bokach wielkiego ołtarza, do którego stopni podeszła Marya, ciągnąca swój wózek, hałaśliwie turkoczący po kamiennej posadzce kościoła. Dowiozła go tu, gdzie pragnęła; w chwili religijnego szału, jaki ją ogarniał, powzięła za-
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/707
Ta strona została uwierzytelniona.