głego, chciwego i niespokojnego człowieka, usiłującego wszelkiemi sposobami trzymać ją w nieświadomości i oddalać od wpływów, jakie mogła wywierać. W umyśle Piotra rysowała się ona jako wybranka a zarazem męczennica; historya życia Bernadetty burzyła ostatnie jego porywy ku pragnieniom uwierzenia, lecz budziła go zarazem do nowej religii, jedynej możliwej dla zbolałego jego serca, jedynej, którą zawsze rozumiał a której teraz wyłącznie się oddawał: do miłości życia i poszanowania jego niedoli.
Mieli już wychodzić z tej smutnej izdebki, gdy doktór Chassaigne zawołał:
— Łatwo jest tutaj odzyskać utraconą wiarę! Porównaj, Piotrze, tę ciemną norę do bezustannie jarzącej się groty, do tej bogactwem lśniącej bazyliki, tego miasta wyszłego z ziemi, do wytworzonego ruchu i napływu setek tysięcy pątników! Jeżeli Bernadetta była tylko waryatką lub chorą, prześladowaną wizyami, cała powstała z jej przyczyny przemiana Lourdes tembardziej jest zadziwiającą i niczem niewytłomaczoną. Jakto?... więc mrzonki snujące się w głowie waryatki, zdolnemi się okazały poruszyć całe narody?... Nie! nie! było tu coś innego! działała ona pod Bożem natchnieniem i to jedno tłomaczy wszystko co tutaj zaszło.
Piotr chciał odpowiedzić, lecz nagle powstrzymał swój zapał. Tak, Bernadetta działała siłą natchnienia, lecz natchnienia spływającego na nią
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/747
Ta strona została uwierzytelniona.