Ta strona została uwierzytelniona.
bezwładnych rozbitków, unoszonych samowolną powodzią. Marya leżała martwa z zamkniętemi oczami, nie odpowiadając nawet na rzucane jej pytania; oczy trzymała wciąż zamknięte, nie chcąc widzieć prześladującego ją strasznego widoku potwornej twarzy Elizy Rouquet, której głowa zdawała się być ohydnym obrazem śmierci, tak dalece powyrywane z twarzy chorobą ciało do krwawego i gnijącego trupa czyniło ją podobną.
I podczas, gdy szalonym pędem biegnący pociąg unosił te szczątki rozkładającego się żywota, tylu nagromadzonych w jego wagonach nieszczęśliwych, trwoga wzrosła jeszcze w swym ogromie. Nieznajomy nie wydawał już tchu z siebie a głos jakiś rozbrzmiał wieścią, że kona.