Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/768

Ta strona została uwierzytelniona.

wieczności. Plusk ich głuchy rozbrzmiewał się w zapadłej ciszy podziemia. Myśl Piotra bolała nad nędzą doli ludzkiej, nad cierpieniem spadającem na wybrane istoty. Uprzytomnił sobie życie proboszcza Peyramale oraz Bernadetty, tych wytrwałych pracowników, na których barkach dźwignęło się Lourdes, względem nich tak bardzo niewdzięczne. Stali się oni ofiarami i męczennikami swego dzieła, prześladowano ich za życia a groby ich strącano w niepamięć.
Piotr zdawał sobie sprawę, iż widziane niesprawiedliwości mogły były wytępić resztki wiary w nim utajonej; wszystko, co dowiedział się na miejscu o życiu Bernadetty, wzbudzało w nim gorące współczucie; była ona istotą, jednoczącą w sobie i swej pamięci wszystkie bóle i nędze. Miłość dla niej wzrosła jeszcze w sercu Piotra a dwie wielkie łzy stoczyły się zwolna po jego policzkach.

KONIEC DNIA CZWARTEGO.