Wróciwszy do hotelu pod wezwaniem Świętych zjawisk, Piotr przez całą noc nie zamknął oczu ani na chwilę. Przed pójściem na spoczynek zaszedł był do szpitala, by dowiedzieć się o Maryę; powiedziano mu, iż śpi smacznie i głęboko, snem zmęczonego dziecka. Sam się więc położył, lecz trapił go niepokój o niewracającego z wycieczki pana de Guersaint. Oczekiwał nań z obiadem, widocznie jednak zaskoczył go jakiś wypadek; jakże przykro będzie Maryi, jeżeli zaraz rano nie zobaczy i nie uściska swego ojca. A wszakże na roztrzepanego tego człowieka, o ptasim mózgu, w niczem liczyć nie było można, natomiast wszelkie przypuszczenia i obawy były usprawiedliwione i naturalne.
Zrazu, ten niepokój o pana de Guersaint, nie dozwalał Piotrowi zasnąć, jakkolwiek czuł się niezmiernie zmęczonym. Później zaś, hałas w hotelu stał się wprost nie do zniesienia. Nazajutrz, we wtorek, miał nastąpić wyjazd pątników, biorących udział w wielkiej narodowej pielgrzymce
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/769
Ta strona została uwierzytelniona.
DZIEŃ PIĄTY.
I.