Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/771

Ta strona została uwierzytelniona.

odgłosów i stukaniny, rozróżnił tylko po drugiej stronie cienkiej ściany swego pokoju, szept pieszczotliwych dwóch głosów, szept czuły i jakby uściski kochanków. Przypomniał sobie natychmiast panią Volmar i odwrócił się na łóżku, by uszanować tajemnicę, o której myśl ogarnęła go dreszczem wzruszenia.
Dniało już, gdy zasnął nareszcie, lecz gwałtowne stukanie we drzwi pokoju zbudziło go raptownie. Tak, nie mylił się, stukano i głos jakiś przerażony wołał pośpiesznie:
— Księże łaskawy, obudź się i ratuj! Błagam wstawaj co prędzej!
Piotr wyobraził sobie, iż conajmniej zdarzył się śmiertelny wypadek panu de Guersaint i że trupa jego przyniesiono do hotelu. Przelękły rzucił się ku drzwiom jak stał w koszuli a otworzywszy je, znalazł przed sobą swego sąsiada, pana Vigneron.
— Jeżeli łaska, ubieraj się, księże Piotrze, jak możesz najprędzej! Wzywa cię chora pragnąca księdza!
Przez czas, gdy Piotr wkładał ubranie, pan Vigneron opowiadał mu, jak chcąc zobaczyć, która godzina, wstał z łóżka i poszedł do kominka gdzie stał zegar; wtem usłyszał jęki i westchnienia w pokoju pani Chaise, mieszkającej tuż obok. Drzwi nawet zostawiła otwarte, mówiąc, iż przyjemnie jej będzie czuć się tak blizko w rodzinnem kółku. Słysząc odgłosy jej jęków,