cóż począć?... śmierć szybszą była niż możność naszego nadejścia... Pobiegłem i nagliłem księdza Piotra, on też się nie ociągał. Zrobiliśmy co tylko było w naszej mocy i niechaj to będzie naszą pociechą, iż zawsze, do ostatniej chwili, spełnialiśmy wszyskie obowiązki względem drogiej naszej zmarłej...
Obróciwszy się w stronę Piotra, dodał:
— Mam przekonanie, iż zbyt wielka gorliwość w pobożnych ćwiczeniach, przyśpieszyła jej zgon. Wczoraj, przed grotą, doznała tak silnej duszności, iż zaraz zdjęło mnie smutne przeczucie co do jej stanu... A pomimo utraty sił i zmęczenia uparła się koniecznie, by odbyć uciążliwy pochód za wieczorną procesyą. Miałem to przekonanie, że zły ztąd skutek odezwie się na jej zdrowiu... Lecz trudno było zbytecznie na nią nalegać, powstrzymywała nas bowiem prosta delikatność.. bałem się ją zatrwożyć...
Wysłuchawszy słów pana Vigneron, Piotr klęknął zwolna przy łóżku zmarłej i odmówił stosowne modlitwy; nie mógł on modlić się z wiarą, lecz doznawane współczucie zastępowało wiarę; współczuł nad wieczyście stającą przed nim zagadką życia i śmierci, bolał nad tym skonem nędznym i żałosnym. Pozostał jeszcze chwilę klęczący i zadumany, podczas gdy państwo Vigneron szeptem rozmawiali z sobą.
Wtem mały Gustawek, zapomniany w sąsiednim pokoju, musiał się znać zniecierpliwić samotnością
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/776
Ta strona została uwierzytelniona.