Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/788

Ta strona została uwierzytelniona.

kich warunkach kochać i być razem, być tylko we dwoje, we dwoje stanowiąc jedną tylko całość, ginąć w pieszczocie, zlewającej ciała i dusze, czyż jest to zbrodnią? Księże Piotrze, powiedz roi, czyż jestem występną?... pojąć tego nie umiem i wyrzutów sumienia mieć za to nie zdołam! Nie chcę się nawet tłómaczyć, iż okoliczności pchnęły mnie w objęcia tego, którego kocham... oddałam się mu dobrowolnie, pod wpływem naturalnego popędu, równie nieodzownego w swem zaspokojeniu, jak oddychanie dające mi życie!
Uniesiona swem opowiadaniem, zdawała się świat cały ogarniać w uścisk miłosny. Piotr czuł się pomięszany i zaniepokojony widokiem tej kobiety, płonącej szałem zmysłów, najpotężniejszym z szałów. Litość wszakże wzięła tu górę nad innemi wrażeniami i młody ksiądz rzekł z serdecznem współczuciem:
— Biedna kobieto...
— Nie spowiadam się przed księdzem, mówię z tobą, księże Piotrze, jak z rozumnym i wyrozumiałym człowiekiem... Wszak wiesz, że nie jestem wierzącą, religia od dawna przestała mnie zadawalniać... Słyszałam, iż częstokroć jest ona ucieczką kobiet nieszczęśliwych, że jest ich pocieszeniem, a zarazem obroną przeciwko pokusom. Na mnie religia nie oddziaływa..... w kościele nudno mi i zimno, czuję nicość rzeczy... Przykro mi niesłychanie, iż muszę udawać, że wierzę, że używam religii dla dogodzenia potrzebom