mojego serca... Ale cóż mam począć, kiedy okoliczności zmuszają mnie do tego... Jeżeli widziałeś mnie, księże Piotrze, rozmawiającą z pewną osobą w kościele św. Trójcy w Paryżu, to jedynie dla tego, iż tam tylko wolno mi jest iść samej; a jeżeli spotykasz mnie obecnie w Lourdes, to z tejże samej przyczyny, bo trzydniowy pobyt w Lourdes jest całą dozą swobody i szczęścia, do których wzdycham przez resztę roku całego!
Dreszcz wstrząsnął jej ciałem i strumienie gorących łez potoczyły się z jej oczu.
— Ach te trzy dni, te trzy dni ukochane! Wyczekuję ich gorączkowo, płonę, gdy nadejdą, z szałem wściekłości wspominam i żyję ich pamięcią!...
W umyśle Piotra odtwarzał się obraz tych dni miłosnych, tuż pod jego bokiem przebytych, przez parę kochających się ludzi. Trzy dni i trzy noce spędzili zamknięci w hotelowym pokoju, otaczając się tajemnicą tak głęboką, iż nikt nawet ze służby nie domyślił się, iż samotnie podróżujący mężczyzna, ma przy sobie towarzyszkę ukochaną.
Te upragnione trzy dni i trzy noce spędzili w uścisku bez końca, w jednym nierozerwanym pocałunku i oddaniu się wzajemnem; zapomnieli, iż świat istnieje, bo dla nich istniała tylko nieugaszona i wszechmocna nad nimi miłość. Zapomnieli o miejscu, czasie, wiedzieli tylko o sobie, o rozkoszy należenia do siebie, należenia z coraz to większem oddaniem. Rozpacz rozstania była
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/789
Ta strona została uwierzytelniona.