Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/798

Ta strona została uwierzytelniona.

— A moja córka?..! — zapytał.
Jako odpowiedź, rozległ się za nim dźwięczny i wesoły śmiech. Obrócił się i oniemiał z podziwu. Marya stała przed nim: Marya chodząca, zdrowa, z rozweseloną i szczęśliwą twarzą. Pan de Guersaint tak silnie wierzył w moc cudu, iż nie zadziwił się nawet, widząc córkę swą uzdrowioną; wracał z wycieczki z niewzruszonem przekonaniem, iż zastanie Maryę zdrową. Przyczyną jego podziwu była rzecz, której się nie spodziedziewał: znalazł ją naraz piękną, uroczą, pomimo że była ubrana w skromną czarną, wełnianą sukienkę. Nie posiadała nawet kapelusza i stała przed nim w koronkowej chusteczce na głowie, zarzuconej niedbale na bogate zwoje swoich pięknych blond włosów. Więc on ma teraz córkę zdrową, kwitnącą młodością, tryumfatorkę szczęśliwą; niczem się ona już nie wyróżnia od swoich rówieśnic, i nie potrzebuje już zazdrościć innym ojcom, jak to czynił przez lata tak długie!
— Ach dziecko moje kochane, moje dziecko!
Ona rzuciła się ojcu w objęcia; ściskali się, całowali, a po chwili padli oboje na kolana. Wzruszeni, uniesieni, promieniejący, modlili się z wiarą i miłością. Człowiek ten lekkomyślny o ptasim mózgu, usypiający najspokojniej w chwili, gdy był powinien towarzyszyć córce idącej modlić się o uzdrowienie przed grotą, jadący na wycieczkę w góry, wówczas gdy Matka Boska przyrzekła jej uzdrowienie, człowiek ten odzyskał