Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/799

Ta strona została uwierzytelniona.

naraz całą pełnię ojcowskiego, najtkliwszego przywiązania, i dziękował królowej Niebios z takiem natchnieniem, z egzaltacyą wierzącego chrześcianina, iż stał się na chwilę pięknym i szczytnie wzniosłym.
— O Jezusie, O Maryo Najświętsza, dzięki niechaj Wam będą za odzyskanie mojego dziecka!... Córko moja, my nigdy nie zdołamy złożyć należnej podzięki, nam tchnienia i życia zbraknie na to, by wyrazić ogrom uczucia, którem pałają serca nasze dla Jezusa i Świętej Jego Rodzicielki za szczęście, jakie na nas zesłali!... W prochu się tarzam w podzięce za moje dziecko, za dziecko moje zmartwychpowstałe, za dziecko moje takie piękne! Córko, moja, bierz moje serce i ofiaruj Im wraz z twojem!... Ja należę do ciebie, a razem z tobą do nich należymy oboje! Należymy na wieki, na zawsze! O dziecko najdroższe! dziecko moje najmilsze!...
Klęczeli oboje przed otwartem na ulicę oknem, modlili się, z oczami wzniesionemi w górę i gorączkowo zapatrzonemi w błękity nieba. Córka oparła główkę swą na ramieniu ojca, a on opasał ręką smukłą jej kibić. Stanowili całość piękną, a łzy spływały po egzaltowanych ich twarzach, uśmiechniętych nadludzką jakąś szczęśliwością; usta ich szeptały bezładne wyrazy uwielbienia i wdzięczności.
— O Jezu Panie, dziękujemy Ci! O Święta Matko Jezusa dziękujemy!... Wielbimy Ciebie