Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/806

Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Była teraz już godzina ósma. Maryi tak było spieszno wyjść na miasto, iż ustać na miejscu nie mogła spokojnie, powracała wciąż do okna, jakby w chęci złagodzenia swej niecierpliwości i nasycenia swych oczu przestrzenią, po której stąpać zaraz będzie. Cieszyła się jak dziecko, iż wyjdzie na spacer i chodzić będzie po ulicach, placach; chciałaby iść i dalej, jeszcze dalej, bez końca, by pokazać sobie i ludziom, jaka teraz silna, jak potężną łaską Panny Najświętszej w zupełności została uzdrowioną. Cała jej istota wyrywała się naprzód: pragnęła ruchu, potrzebowała tego jej krew, jej serce, wszystkie odnalezione siły.
W chwili gdy mieli wychodzić, Marya zadecydowała, iż najpierw pójdą go groty, by pomodlić się i podziękować Najświętszej Pannie. Pozostanie im następnie przeszło dwie godziny, które zużytkowują na chodzenie po Lourdes, następnie zaś ona powróci do szpitala, by zjeść śniadanie, oraz zapakowć swą bieliznę i drobiazgi przed podróżą.