On ją ubóstwiał, czcił i zachował o niej wspomnienie czystości nieskazitelnej.
Ujrzawszy ją teraz niespodziewanie w pośród pielgrzymów jadących do Lourdes, uniesiony radością szeptem powtarzał:
— O siostro Hyacynto, siostro Hyacynto!
Spotkali się tutaj rzeczywiście wypadkiem, bo Ferrand był i pozostał niewierzącym. W ostatniej chwili zobowiązał się zastąpić kolegę lekarza, mającego towarzyszyć pątnikom jadącym do Lourdes „białym pociągiem“. Blizko od roku był lekarzem przy szpitalu de la Pitié w Paryżu. Niespodziana podróż do Lourdes w warunkach tak niezwykłych była dlań wielce pociągającą i zaciekawiała go bardzo.
Lekarz Ferrand i siostra Hyacynta uradowani ze spotkania, zapomnieli na chwilę o chorym nieznajomym. Ona, pierwsza to spostrzegłszy, rzekła:
— Niechaj pan obejrzy chorego. Myśleliśmy, że już umarł... Od stacyi Amboise jest konającym... Posłałam nawet po ojca Massias, aby przybył ze Olejami świętemi. Jak go pan znajdujesz? Czy będziesz mógł przywrócić mu przytomność?
Młody lekarz przystąpił do zbadania stanu chorego. Inni chorzy, znajdujący się w wagonie, patrzeli pilnie, zaciekawieni każdym ruchem lekarza. Patrzała i Marya, której siostra Franciszka podała przyniesioną filiżankę z rosołem.
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.