noże do rozcinania książek, tabakierki, a na tem wszystkiem widniały sylwetki bazyliki, groty, Najświętszej Panny. W szufladzie z przedmiotami, oznaczonemi ceną piędziesięciu centymów, pełno było obrączek do serwet, jajeczniczek, fajek drewnianych; pomimo taniości tych drobiazgów, każdy z nich był zdobny promieniejącą postacią Najświętszej Panny z Lourdes.
Pan de Guersaint, jako architekt z zawodu, miał pewne wykształcenie artystyczne, nie brakowało mu przy tem wrodzonego poczucia piękna. Oglądane przedmioty znudziły go swoją banalnością.
— Ależ to szkaradne, szkaradne! — powtarzał, biorąc do ręki coraz to inny przedmiot.
Ulżył swojemu oburzeniu, przypominając Piotrowi, jak wiele niegdyś stracił pieniędzy, chcąc zaprowadzić pewną zmianę w wykonaniu i rysunku świętych obrazów. Poryw ten handlowo-artystyczny pochłonął resztki jego majątku. Może skutkiem tego był on tak surowym w sądach o przedmiotach nagromadzonych w magazynie. Czyż mogło być coś brzydszego, głupszego z większemi pretensyami do piękności! Jakże to wszystko dobitnie wykazuje pospolitość umysłu, banalność i niedorzeczność wykonawców, rysujących i grawirujących bezmyślnie faktycznie. Było to coś pośredniego pomiędzy ryciną mód, chromolitografią, zdobiącą pudełeczka z cukierkami, oraz biustami figur woskowych okręcających się w oknach fryzyerów. Fałszywy wdzięk
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/841
Ta strona została uwierzytelniona.