Siostra Hyacynta uśmiechnęła się również do niego i zawołała:
— Doktorze, zapominasz, że wszyscy nasi chorzy odzyskali tutaj zdrowie! Na nic więc przydać się im nie możesz!
I patrząc mu swobodnie prosto w oczy, dodała z braterskiem uczuciem:
— Do widzenia!
Ferrand też patrzał na nią z rozrzewnieniem; żal mu było kończącej się podróży, którą przypadkowo odbył w towarzystwie siostry Hyacynty, tego anioła dobroczynnego, doglądającgo go niegdyś w ciężkiej chorobie. Wspomnienie to przejmowało go najtkliwszą wdzięcznością.
— Do widzenia, siostro Hyacynto!
Pani de Jonquière chciała zaraz wsiąść do swojego wagonu z siostrą Hyacyntą i z siostrą Klarą. Zakonnice jednak powstrzymały ją, mówiąc, że chorzy zaledwie przybyli, więc może jeszcze pozostać ze swymi znajomymi i rzekłszy to odeszły, obiecując czuwać osobiście nad wszystkiem. Siostra Hyacynta, powodowała uprzejmością, wzięła z rąk pani de Jonquière woreczek przez nią trzymany, zapewniając, iż go położy na miejscu zajmowanem przez nią w wagonie. Panie więc pozostały razem i dalej spacerowały po szerokim peronie, oświetlonym łogodnem i pogodnem słońcem.
Piotr spojrzał na wskazówki wielkiego zegara przy dworcu i począł się dziwić, że Marya do-
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/865
Ta strona została uwierzytelniona.