będzie o szczególniejszej potędze i dobroci Przenajświętszej Panny z Lourdes!
Nagle doktór Bonamy zamilkł.
Przyniesiono bowiem i postawiono tuż przy nich bogatą skrzynię, wysłaną jedwabiami, wśród których spoczywała pani Dieulafay. W wagonie pierwszej klasy, przeznaczonym dla niej, panna służąca układała przybory podróżne. Nieszczęsna pani Dieulafay zdawała się być nieświadomą całej swej podróży do Lourdes, również jak obecnie mającego nastąpić wyjazdu. Bezwładną i nieprzytomną wynieśli ją tragarze w dniu przyjazdu i w tymże samym stanie wniosą ją teraz do wagonu, równie wspaniałe jedwabie i koronki poupinane kosztownościami pokrywały nędzę jej ciała, i równie trupio sztywną pozostała jej twarz, pozbawiona wyrazu; była to mumia rozpływająca się w nicość. Można było nawet sądzić, iż stan chorej pogorszył się skutkiem odbytej pielgrzymki, zmniejszyła się, skurczyła; widocznem się stawało, iż choroba, zniszczywszy już kości, działała na rozprężenie muskułów; nie było to ciało kobiety, lecz mięki szmat czegoś nieokreślonego. Mąż jej i siostra postępowali za skrzynią, w której ją niesiono, oczy mieli zaczerwienione od łez, stracili bowiem teraz ostatnią nadzieję ratunku; szli zrozpaczeni, jakby za pogrzebem. Idący wraz z nimi ksiądz Judaine rzekł do tragarzy:
— Nie wstawiajcie jej panowie do wagonu, niechaj oddycha jeszcze dzisiejszą pogodą... będzie i tak
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/873
Ta strona została uwierzytelniona.