Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/879

Ta strona została uwierzytelniona.

Pannie za łaskawe Jej zlitowanie się nademną! Ona jedna mogła dokonać tak nagłej przemiany. Domyśliłam się czegoś z Jej strony, bo wczoraj wieczorem przed grotą widziałam, jak znacząco na mnie mrugnęła... teraz wiem, iż była to właśnie chwila, gdy mój mąż powziął decyzyę połączenia się ze mną i uwiezienia mnie z sobą. Wypytałam go o godzinę... i zgadza się co do minuty... Jest to największy cud o jakim słyszałam... cóż znaczą wobec niego te uzdrowienia rąk, nóg, oczu... z politowaniem tylko uśmiechnąć się mogę, czyniąc porównanie. Błogosławiona niechaj będzie Najświętsza Panna z Lourdes, która raczyła uzdrowić moje serce!...
Wtem pan Maze odwrócił się w jej stronę, a ona, urywając dalszy ciąg rozmowy, rzuciła się ku niemu, zapominając nawet o pożegnania osób sobie znajomych. Niespodzianie wybuchłe dla niej miłosne zapały męża, nadzieja przepędzenia z nim całego tygodnia w Luchon, pozbawiały zmysłów rozmiłowaną kobietę; szalała z radości. On bawił się tą jej nadzwyczajną radością, był nawet nieco rozczulony, znalazł bowiem swą żonę o wiele ładniejszą, aniżeli przypuszczał.
Na peronie coraz było ciaśniej, przynoszono coraz więcej chorych i właśnie tor zajęty był ich wózkami, gdy dał się słyszeć nadbiegający kuryer z Tuluzy. Powstało niesłychane zamięszanie. Tętniały dzwonki, poruszały się sygnały. Naczelnik