— Poczekaj, jest tutaj doktór, postaram się, aby zechciał zająć się moją chorą... Idź, ja zaraz za tobą pójdę. Głodna jestem bardzo.
Rajmunda odbiegła a pani de Jonquière zwróciła się do doktora, aby przyszedł obejrzeć duszącą się od kaszlu la Grivotte. Doktor Ferrand dopiero co ukończył badać stan choroby brata Izydora, bezustannie jęczącego z bólu i giestem wymownym zdawał się wątpić, czy ulżeć mu zdoła. Poszedł teraz na wezwanie pani de Jonquière i uniósłszy chorą la Grivotte, starał się ją usadowić, chcąc przynieść jej ulgę; jakoż kaszel zaczął zwolna słabnąć. Dał się jej napić i polepszenie jeszcze się wzmogło. Obecność doktora wywoływała pewne wzruszenie pomiędzy chorymi. Pan Sabathier zwolna jedzący winogrona przyniesione mu przez żonę, o nic doktora nie pytał, wiedząc z góry treść tego co mógłby z ust jego usłyszeć; radził się on tylu już doktorów — i to pierwszorzędnych luminarzy! — doznał wszakże pewnego uspokojenia, widząc jak doktór umiejętnie zdołał poradzić męczącej się od tak dawna la Grivotte, której suchy kaszel wzmagać się zdawał ogólne rozstrojenie sąsiadujących z nią chorych.
Marya też spoglądała z zajęciem na doktora Ferrand, nie odważywszy się wszakże przywołać go słówkiem ku sobie, pewną bowiem była, iż nic on ulżyć jej nie zdoła.
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.