dziale miejsce po zmarłej w szpitalu pani Vêtu. Pozbyły się nawet Elizy Rouquet, która przesiadła się do Zosi; miały więc pod swoją najbliższą pieczą państwa Sabathier, oraz La Grivotte. Dzięki tej zmniejszonej ilości osób, nieco mniej też było tu duszno i można się było spodziewać spokojniejszej nocy.
Kiedy ukończono śpiewać ostatnią zwrotkę „Magnificat“ panie zajęły się rozlokowałem osób i pakunków, tak, aby każdemu było jaknajdogodniej. Przystąpiły następnie do uporządkowania swojego gospodarstwa, pousuwały kubełki i blaszanki z wodą, oraz inne sprzęty, utrudniające poruszenie się z miejsca. Zaciągnięto firanki po lewej stronie wagonu, by zasłonić się przed skwarnemi promieniami słońca, zalewającerni pociąg rozpalonem powietrzem. Ostatnie burze zwilżyły wszakże ziemię, nie było więc pyłu i spodziewano się trochę chłodu wieczorem. Wagon niósł teraz zmniejszoną ilość cierpienia, pomarli bowiem najcięższemi bólami dotknięci, a pozostali przy życiu chorzy odurzonymi czuli się obecnie; opanowało ich odrętwienie po doznanym wysiłku, zmęczenie dochodziło u nich niemal aż do znieczulenia. Reakcya taka musiała się objawić chociażby skutkiem wielkich moralnych wzruszeń, jakie przebyli. Napięcie ich duszy w oczekiwaniu cudu już teraz nie miało racyi bytu, osuwali się więc napowrót w bezwładność wypoczynku, z przytępieniem wszystkich swych władz.
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/901
Ta strona została uwierzytelniona.