— A czy wiesz, księże Piotrze — mówił dalej pan Sabathier — jakie szczęście spłynęło na owego człowieka, któremu opłaciłem podróż do Lourdes, chcąc zająć jego miejsce pomiędzy ubobogimi pielgrzymami?... Miał suchoty i został zupełnie uzdrowiony!
— Naprawdę... — zawołał pan de Guersaint — suchotnik odzyskał zdrowie, i to w zupełności?...
— Tak. Został uzdrowiony zupełnie. Złe znikło jakby ręką odjął... Gdyśmy wyjeżdżali z Paryża był żółty, słaby, ledwie mógł suwać nogami. W parę dni potem przyszedł mnie odwiedzić w szpitalu i prawie go nie poznałam tak dobrze wyglądał. Z uciechy dałem mu pięć franków.
Piotr z trudnością powstrzymał uśmiech, bo znał historyę tego suchotnika, opowiedzianą mu przez doktora Chassaigne. Ów cudem uleczony był po prostu oszustem, udającym chorego, poznano go i odkryto całą prawdę w biurze, wydającem zaświadczenia przy źródle. Stawił się tam po raz trzeci; lat poprzednich żądał zaświadczenia jako uzdrowiony paralityk następnie zaś jako owrzodziały. Każdego roku dostępował on łaski zupełnego powrotu do zdrowia, co mu jednało przychylność pielgrzymów, darzących go datkami i żywiących go swoim kosztem. Był pono niegdyś posługaczem szpitalnym, umiał więc udawać obraną przez siebie chorobę a podmalowy-
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/914
Ta strona została uwierzytelniona.