krywała przedtem swoje rany i znów patrzała w lusterko, by zobaczyć, o ile jest piękniejszą i mniej opuchłą.
Piotr zwrócił swą uwagę na ten również niezwykły okaz choroby. Dziwił się, jakim sposobem rany pokrywające twarz Elizy zasychały teraz i były w trakcie znikania, potworne jej kalectwo ust i nosa prawie ustąpiło, przestała być przerażającą. A więc i w danym wypadku rozwierają się otchłanie niepewności! Może to nie lupus? Może to jakaś nieznana jątrząca się rana natury histerycznej? Czy też należało przypuścić, iż lupus ma rozmaite przyczyny i objawy niedostatecznie jeszcze zbadane we wszystkich swych przejawach? Może lupus, wytwarzający się skutkiem złego odżywiania się skóry, jest chorobą nerwową, mogącą być przykróconą silnem moralnem wzruszeniem?... Tymczasem był to cud, lecz mogący ustąpić znów miejsca chorobie jutro, za trzy dni, trzy miesiące, a może dopiero za lat kilka. Wszak la Grivotte takim cudem została uleczona z suchot.
Była teraz godzina dziesiąta i podróżni drzemali, gdy pociąg pędzący wciąż naprzód minął stacyę Lamothe. Siostra Hyacynta nie mogła ruszyć się z miejsca, albowiem la Grivotte, ułożywszy swą głowę na jej kolanach, spała spokojnie; nie chcąc budzić chorej, siostra Hyacynta szepnęła dla formy, głosem przygłuszonym turkotem pociągu:
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/921
Ta strona została uwierzytelniona.