de Guersaint, lecz wszystkich pątników. Ubezwładniający sen ogarnął wszystkie te znużone ciała, podróżni spali głęboko wśród nieładu pakunków i rozwieszonych po ścianach rzeczy, które też drzemać się zdawały w mrocznem świetle przysłoniętych lamp dymiących się w górze. Rytmiczny łoskot kół nie ustawał i pociąg biegł coraz to dalej w nieznanych ciemnościach. Chwilami tylko mignęły światła mijanej przez pociąg stacyi lub rozlegał się nagle huk, gdy przebywano most lub łuki podtrzymujące wierzchem idącą drogę, poczem znów ustępowało monotonne warczenie i kołysanie się pociągu, jadącego dalej, gdzieś w nieskończoność.
Marya ujęła pieszczotliwie rękę Piotra. Wśród tych śpiących podróżnych, w spokoju hałaśliwie pędzącego pociągu wśród ciemnej nocy, byli oni sami, jakby zgubieni w ciżbie rzeczy martwych. Znów opadł ją smutek, ów smutek ukrywany i tajony, który teraz przyćmił blask jej wielkich niebieskich oczów.
— Piotrze, mój drogi Piotrze, wszak ty często będziesz do nas przychodził? Przyrzeknij mi że jaknajczęściej, dobrze?...
Drgnął cały, gdy poczuł słodki uścisk jej małej rączki. Serdecznie wzruszony, już chciał przemówić, wypowiedzieć jej co miał na sercu. Lecz jeszcze się powstrzymał i z trudem powiedział:
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/934
Ta strona została uwierzytelniona.