Człowiek ten żył iluzyą, silniejszą w nim nad wszelką rzeczywistość, tryumfującą pomimo najoczywistszych smutnych przykładów, jakie miał dokoła siebie. Chęć życia zagłuszyła w nim trzeźwość poglądów, a wiecznie odradzająca się w nim nadzieja, tem zdawała się być silniejszą, im większych doznał już zawodów. Iluzya, ten kwiat czarowny, rosła bujnie i kwitła najwspanialej w miarę ogromu walących się ruin.
W Chatellerault siostra Hyacynta przypomniała o porannej modlitwie. Zmówiono więc „Ojcze Nasz“, „Zdrowaś“ i „Wierzę“, a potem modlono się prosząc Boga Wszechmogącego, by zesłać raczył dzień szczęśliwy i chwale Jego oddany. O Boże! daj mi siłę do zwalczenia wszelkiej pokusy, unikania złego, a czynienia dobrze. Boże, ześlij mi moc potrzebną do zniesienia w pokorze wszystkich utrapień z życiem płynących.