szu, mogła była z pamięci dopowiedzieć rozpoczętą legendę. Teraz, gdy nauczyła się czytać, z radością śledziła drukowane słowa znanych sobie wydarzeń i doznawała przytem dziwnie rozkosznego wrażenia. Opisy Męki Pańskiej raniły jej serce i drżała z wielkiego przejęcia nad ogromem tragizmu, którego akcya zawsze wydawała się jej świeżą i jakby wczoraj dopiero popełnioną zbrodnią. Płakała z nadmiaru litośnego żalu a biedne, wątłe jej ciało wstrząsało się i drgało z oburzenia przez długie jeszcze godziny. W wylewanych przez nią łzach bolejącego współczucia, łączyła się może i łza nad samą sobą, bezwiednie, lecz odczuwała ona mękę własnego swego życia, które od pierwszego zarania było szeregiem dni smutnych, przerywanych stacyami dotkliwszych katuszy.
Zdarzało się, iż Bernadetta doznawała pewnego polepszenia swego stanu zdrowia, zajmowała się wtedy pilnie robotą, chodziła i biegała, wszędzie jej było pełno i dom cały dźwięczał jej dziecinną wesołością. Do śmierci zachowała tę naiwność i dziecięcość usposobienia, lubiła się śmiać, skakać i bawić się z pustotą dziewczęcia.
Wzrostu była małego, była najniższą ze wszystkich kobiet w klasztorze Saint-Gildard, traktowano ja też zawsze jak dziecko, chociaż twarz Bernadetty traciła świeżość młodości i przedwcześnie zapadała się i wydłużała; oczy jej tylko pozostawały niezmiernie piękne, szczerości
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/956
Ta strona została uwierzytelniona.