domem jest wszakże, iż zabroniono jej towarzyszkom mówienia Bernadecie o wszystkich tych sprawach; trzymano ją o ile możności, w nieświadomości zupełnej. Ona nie lubiła o tem mówić, nie wspominała o tajemnicy swej przeszłości i zdawało jej się, iż bynajmniej nie jest ciekawą wiedzieć, jakie wynikły następstwa widzianych przez nią objawień. Lecz czyż można przypuszczać, by myśl Bernadetty nie odbiegała w tę minioną przeszłość, do tego Lourdes, gdzie pozostawiła swoją rodzinę, do tego uroczego zakątka górskiego, gdzie odegrała się najważniejsza akcya jej życia, to marzenie widziane i wypowiedziane z naiwnością wiary? Musiała ona często gościć myślą w tem Lourdes czarownem, o którego nowem przekształceniu dochodziły ją słuchy, pomimo przedsiębranych ostrożności, by o niczem powiadomioną nie była.
Lękała się wszakże samej myśli wycieczki do Lourdes; wiedziała, iż przybywszy przed grotę byłaby poznaną i narażoną na obcowanie z tłumami pątników chcących w niej widzieć świętą stąpającą po ziemi. Jakże wielką byłaby jej władza, gdyby chciała wyzyskać nadzwyczajność swego położenia. Lecz Bernadetta nie miała ku temu woli, nie była żądną władzy i panowania. Pole wszakże było przed nią otwarte w tem miejscu widzianych objawień, by tam stanąwszy czynić cuda i stać się głową naczelną odrodzonego religijnego wyznania; rządzić i rozkazywać mogła
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/960
Ta strona została uwierzytelniona.