tego sakramentu, dwukrotnie została uzdrowioną. Chciała, by Bóg dał już dostęp swobodny śmierci, bo miara cierpienia odmierzoną została. Wszak Bóg nie zechce od niej żądać więcej, niż dać jest obowiązana, więcej, aniżeli dać Mu jest w stanie? Uległa wszakże naleganiom swoich towarzyszek, została namaszczona świętemi olejami i konanie natychmiast potem osłabło i przedłużyło się na całe trzy tygodnie. Ksiądz, spowiednik, który prawie nie odstępował od łóżka chorej, mówił jej często: „Córko moja, zrób poświęcenie z życia swojego!“ Pewnego razu Bernadetta, nie mogąc opanować zniecierpliwienia, jakiego doznawała słysząc te słowa, odpowiedziała z żywością: „Ojcze mój, utrata życia nie jest dla mnie ofiarą!“ Wypowiedziała to z najwyższą wzgardą dla życia, przejęta obrzydzeniem swojego istnienia; gdyby straszliwe te słowa miały znaleźć oddźwięk w sercach istot dziś żyjących, to dni bytu świata naszego byłyby chyba policzone.
I rzeczywiście tak było, iż Bernadetta niczego nie mogła żałować, rozstając się z tym światem. Wszystkie władze jej istnienia nie na ziemi skupiły swe radości, a dokuczające jej bóle sprawiły, iż pragnęła co prędzej wyrwać się z pętów krępujących ją, do życia doczesnego. Chciała zrzucić z siebie ciało, jak znoszoną i zbrukaną odzież przejmującą ją wstrętem. Potępiała bezużyteczność swego doczesnego istnienia słowami: „Męczarnia
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/971
Ta strona została uwierzytelniona.