moja trwać będzie do śmierci. Dopiero z ostatniem mojem tchnieniem wyswobodzoną zostanę!
Bóle ciała swojego wciąż jednoczyła z bólami Męki Pańskiej i na wzór boskiego swego mistrza wciąż była zapatrzoną. Kazała sobie podać wielki krzyż z rozpiętym na nim Chrystusem i tuliła go do wynędzniałej swej dziewiczej piersi, tuliła go przyciskając całym wysiłkiem sił swoich, wołając, iż pragnęłaby, by wżarł się i ukrzyżował jej ciało. W ostatnich czasach swej choroby nie miała dość siły, by go utrzymać na sobie drżącemi rękoma. „Przywiążcie ten krzyż do ciała mojego, a skrępujcie mnie z nim mocno, abym go czuła do ostatniej chwili życia!“ Ten Chrystus na drzewie męki wyobrażony miał być jedynym Oblubieńcem dziewiczej jej miłości; z krzyżem złączona, jemu słała całą pieszczotę nieznanych rozkoszy, spaczonych i wykolejonych ekstazą lat młodocianych. Zakonnice, zmuszone jej naleganiem, przesunęły sznury pod zbolałem jej ciałem i kilkakrotnie spowiły ją z Ukrzyżowanym. Konała w uścisku swej bezpłodnej miłości, z rozdartem przez krzyż dziewiczem łonem.
Wreszcie śmierć ulitowała się nad nieszczęśliwą. W drugie święto Wielkiej Nocy, w poniedziałek, objawiły się gwałtowne dreszcze. Miała straszliwe widzenia, wywołane gorączką; trzęsła się ze strachu, widząc szatana tuż w pobliżu siebie naigrawającego się z jej nędzy. „Precz odemnie, precz szatanie, nie dotykaj mnie, zostaw mnie!“
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/972
Ta strona została uwierzytelniona.