Strona:PL Zola - Marzenie.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.
XI

Wieczorem Anielka opowiedziała Hubertom o swojej prośbie i odmowie biskupa. Była blada, lecz spokojna.
Hubert rozpaczał. Więc jego ukochane dziecko cierpiało? Miał pełne łez oczy, odczuwał zawsze do głębi serca jej wzruszenia i uczucia, związany z nią wspólną miłością dla legend i marzeń.
— Czemuś mi nie powiedziała? Poszedłbym z tobą i może mnie udałoby się zmiękczyć serce Eminencji.
Hubertyna wzrokiem nakazała mu milczenie. Trzeba było skorzystać ze sposobności, by pogrzebać to nieszczęsne marzenie. Uścisnęła czule dzieweczkę.
— Więc wszystko skończone, kochanie?
Anielka nie usłyszała; po chwili dopiero słowa matki dotarły do jej świadomości. Spojrzała w próżnię przed siebie i cicho odpowiedziała:
— Tak, mateczko.
Nazajutrz, jak zwykle, zasiadła przy krosnach. Napozór nic nie zdradzało w niej cierpienia. Ofiara była dokonana.
Nawet Hubert uwierzył w ten spokój i starał się wraz z żoną oddalić Felicjana. Młody człowiek